Stanisław

Dzisiejszym gościem jest Stasiu, świeżo po odwiedzinach.
Nie wiem, jak to się stało, że większość moich znajomych, to kociarze. Gdzie się nie ruszę, tam kot. ;)


Ze Stasiem znamy się od kilku lat. Swego czasu mieliśmy nawet okazję dzielić łóżko. 
Ups, przepraszam, to Staś użyczał mi swojego. ;)

Od łóżka też zacznę relację z wizyty.
Godzina 3-cia w nocy. Staś całkowicie rozespany, oczy jak kret.
Na plan wkracza kiełbaska.

8:00 rano, pora śniadaniowa. 

Po śniadaniu, odpoczynek na kolanach wiernej sługi. Prawa ręka laptop, lewa ręka kawa, a po środku relaks.




Gadający Staś, weź się odczep już z tym aparatem, ileż można.


Ptysia w grafitach

Szczerze mówiąc, po ołówki sięgam niezmiernie rzadko, toteż i efekty adekwatne.
Żadnych profesjonalnych sprzętów, tylko kilka zwykłych ołówków, gumka... Ale liczy się flow.



Kto mi tak nosek pomalował?






                                                                                                            ***

Przy okazji chciałam się pochwalić wygraną u Atoma i Antka. Bardzo miła niespodzianka, super nagrody. Dziękuję, pozdrawiam i posyłam głaski braciom AA. ;)



Zafi

Zafi, to kolejny kot po przejściach.
Niestety, wszystkie koty, które mam lub miałam pod swoją opieką, trafiły do mnie w wyniku trudnej sytuacji, w jakiej się znalazły, ewentualnie z "przypadku". Nigdy nie miałam nawet okazji podjąć świadomej decyzji o adopcji i ograniczyć swój świat do jednego czy dwóch kotów.
Zafi był kotem przekazywanym z rąk do rąk i trafiał wciąż w niewłaściwe.
Kiedy straciłam swojego ukochanego najważniejszego kota, ponad dwa lata temu, dostałam nawet propozycję,
bym "na to miejsce" przygarnęła Zafiego, który był wówczas w tarapatach. Nie chciałam nawet o tym słyszeć.
Parę miesięcy później, podczas gdy byłam nad morzem, czyli zupełnie drugim końcu Polski (zresztą, również w celu opieki nad gromadką kotów), dostałam telefon, że Zafon jest w niebezpieczeństwie i trzeba go ratować na cito. Wracałam dopiero za ok. tydzień, więc Zafona zdalnie wysłałam do T, gdzie miał być tylko tymczasowo...
Cieszę się, że nie byłam wtedy na miejscu, bo zaraz po moim powrocie na południe, pojawił się Amando, więc gdybym wówczas wzięła Zafiego, na pewno nie byłabym już w stanie pomóc Amiemu.
Tymczasem Zafi rozkochał w sobie jego obecnego opiekuna i żyli długo i szczęśliwie. ;)