Dostawa świeżej trawki

Nie mogłam się powstrzymać. Mam nadzieję, że Ptysia mi wybaczy. ;)


 










A skoro jesteśmy na balkonie, to takie wschody oglądają stąd o świcie moje futra. ;)




Konkurs u braci AA ;)

Znowu się pokusiłam, pełna wątpliwości i niezdecydowania, na wzięcie udziału w zabawie konkursowej promującej bloga.

Zapisy i inne szczegóły tutaj:  Magiczny konkurs u Atoma i Antka


Z góry uprzedzam, że nie będę porównywać tych zwierząt, ponieważ zupełnie nie znam królików i jestem pewna, że wcale nie są mniej magiczne, to tylko kwestia subiektywnego odbioru.

Gość w dom...

Dostałam dzisiaj telefon, że Jagoda miała "mały wypadek przy pracy".
Musiałam w związku z tym pojechać, odebrać ją i przechować u siebie do wieczora.
A innymi słowy, miałam zaszczyt gościć panienkę Jagodę.
Moja Ptyśka nie lubi małych kotków. Ona w ogóle nie lubi obcych kotów, ale wyjątkowo alergicznie reaguje na małe "śmierdziele". Może dlatego, że ani to z tym walczyć się nie da, ani przecież tolerować. Zwykle więc zaszywa się pod jakimś kocem na czas obecności kociaka i nie wychodzi spod niego dotąd, aż obcy zniknie.
Obwąchała małą, obsyczała i się zaszyła na balkonie. Kiedy Jadzia wyszła na balkon, chwilę wodziły za sobą z niepokojem, po czym zrobiłam Jadźce legowisko z miskami i kuwetą na najwyższej szafie, żeby mogła sobie tam bezpiecznie przeczekać na swoich Dużych.
Jadźka też zestresowana, więc spała tam cichutko jak myszka.
Amando, bardzo nieszczęśliwy, przesiedział w jednej pozycji całe kilka godzin, nic nie powiedział.
Ptyśka spędziła popołudnie w najdalszym kącie balkonu, byle jak najdalej od intruza. Co jakiś czas tylko przychodziła, by sprawdzić, czy teren może jest już czysty, ale nie, więc wracała z powrotem na balkon.
Gość pojechał do domu, koty jak nowo narodzone. Aczkolwiek cały jeszcze wieczór badały teren, wodziły wzrokiem, czy aby na pewno mogą spokojnie zasnąć.


Labiryntów na balkonie ci u nas pod dostatek, było gdzie się chować. ;)




W końcu bezpiecznie na szafie... Zdrzemnąć się można, a i dobrego jedzonka grzech odmówić.

 Jadzia u mnie w niczym nie przypominała tego szaleńca, którego do tej pory widywałam tylko w jej własnym domu. Aniołek.

Amando przesiedział obecność intruza skamieniały, łypiąc tylko na nią raz po raz. Koniec świata.

 A Ptyśka oznajmiła: "albo ona, albo ja".


Ta historia skończyła się dobrze wyłącznie dzięki jednej dobrej duszy, która znalazła się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, ale pamiętajcie o zamykaniu niezabezpieczonych okien w pionie (od góry), a najlepiej wcale ich nie otwierać, z zasady.



Poranki

Poranki wyglądają u nas tak.
Śpię sobie.
Najpierw coś zaczyna po mnie chodzić. Śpię dalej. Coś mi liże twarz. Śpię dalej. Coś mnie trąca kosmatą łapką po twarzy. Usiłuję spać dalej. Coś mi wbija szpileczki w oczy, ale robi to w taki sposób, żeby krzywdy nie wyrządzić, ale skutecznie obudzić. Przykrywam twarz kołdrą i próbuję spać dalej. To "coś" robi sobie gniazdo centralnie na mojej twarzy, układa się tak, że nie mogę oddychać i mruczy wniebogłosy. Nie ma siły, muszę wstać i napełnić miski.
Zanim to jednak zrobię, chwilę, jednym okiem, obserwuję koty. Amando zniecierpliwiony kręci się po mieszkaniu, albo przysiada z zaszczutą miną. Ptyśka - to ona mi serwuje tak "namiętne" poranki, jak wyżej, ale poza tym, krąży wokół łóżka i - gada, gada, gada, nieskończenie gada. I choć na ogół ma cudny repertuar dźwięków, to jednak o tej porze ma się ją ochotę wyrzucić przez okno.
Część zdjęć robiłam prosto z łóżka, jeszcze niedowidząc.









Wreszcie żarcie. Ptysia kończy zawsze pierwsza z racji mniejszej porcji i czasem idzie sobie na balkon, ale częściej rusza pomóc Amiemu (muszę pilnować).

Po śniadaniu chwila przerwy. Koty się myją, ja się ogarniam. 
Potem robię sobie kawę, a koty stoją w progu kuchni i obserwują z podnieconymi minami każdy mój ruch w oczekiwaniu na swój deser. Moje koty tak się przyzwyczaiły, że po śniadaniu dostają po łyżce śmietany, że czekają na nią do skutku. Z tym, że o ile Ptysia toleruje wyłącznie dobrej jakości śmietankę, tak Amando da się pokroić za wszystko, co zawiera w sobie chociaż kroplę mleka.


Teraz można się zająć innymi sprawami, których za wiele u mnie koty, niestety, nie mają...



A to jest mój dywanik z kota, ulubiona pozycja Ptysi - na płasko. 



Później, niby spokojna dzienna drzemka, ale...
"Masz coś dla mnie?"