Jesień

Kicia mieszkająca w trawach, ma się dobrze. Włazi swojemu karmicielowi na kolana, ugniata, płacze na jego widok, ze szczęścia chyba, no i z głodu. I sama pędzi do misek, nie trzeba jej prowadzić.
No, mówię, T. ma drugie dziecko, a nawet jeszcze większe niż jest nim Zafon.
Nie wiem, jak on się z nią rozstanie, ja bym się załamała.
Dzisiaj kici została założona obroża z numerem tel. i listem. Dla wyeliminowania zerowej ewentualności, że kicia ma dom, gdzieś jakiś i do niego jednak wraca.
Dobre wieści są takie, że jakaś nadzieja się pojawiła na dom dla kotki, ale to nie jest jeszcze nic pewnego.
Na szczęście pogoda jest ostatnio cudna, więc nie doskwiera jej chłod.
My też korzystamy z jesieni, ile wlezie. Koty się prażą, chociaż na balkonie, a ja się włóczę po ulubionych miejscach miasta.


 Od miesięcy poluję z aparatem na przepiękną tęczówkę Amanda. Podświetlenie słoneczne by ją w pełni wydobyło, ale Ami ma mnie gdzieś. ;)










Poszukiwany dom dla pewnej kici

Zostałam bez netu na krótki czas, co dobrze mi zrobiło. Życie bez netu jest cudowne. Gdyby dało się żyć bez niego, to bym wcale nie przywracała. No ale niestety.


Dzisiaj piszę w ważnej sprawie.

T. kilka dni temu trafił na kotkę żyjącą w trawie nad Wisłą.
Jest to kotka ewidentnie domowa, ktoś ją prawdopodobnie wyrzucił, albo się zgubiła. Bezdomna raczej stosunkowo krótko, ale zdążyła już poznać co to głód.
Jest niesamowicie pro-ludzka, oswojona, lgnie do ludzi, a po okazaniu jej zainteresowania, idzie za nimi, jakby prosiła o przygarnięcie.
Jest raczej młodą kotką, wygląda na doroślejącego podlotka.
Na zawołanie zawsze wychodzi z traw, w tym samym miejscu.
Obecnie T. chodzi ją karmić, ale niebawem zima, dlatego pilnie szukamy jej domu. Już to widzę, jak przywali śniegiem nadwiślańskie bulwary, brrr, co ona pocznie. :(  Trzeba szybko działać.
Dlatego piszę i tu, a nuż komuś wpadnie w serce.

Tutaj można wesprzeć kotkę w poszukiwaniu jej domu.