Co u nas..

Żyjemy sobie szczęśliwie w symbiozie.


Najnowszych zdjęć nie mamy.



Rysia dopiero zaczyna się aklimatyzować tak naprawdę - po roku. Zaprzestałam szukania jej domu, odkąd się okazało, że jest chora. Staram się od tego czasu, by czuła się po prostu jak u siebie. 
Powoli i mozolnie przestają przeszkadzać jej moje koty i jakoś to się układa nam współdzielenie kąta.
Chociaż.. gdyby jakaś dobra dusza mimo wszystko chciała dać jej prawdziwy dom, to oczywiście, że bym się nie wahała.


Co u Kseni?


Chyba dobrze. :)



Z balkonu mamy wciąż te same widoki, co znaczy, że już trzeci rok nam tutaj leci.