Rysi już nie ma

Trudno było mi się zabrać za napisanie tutaj o tym.
Jak wiecie, Rysia miała guz za guzem, usuwałam jej póki się dało, ale z ostatnim nie dało się nic zrobić.
Podjęłam decyzję w najwłaściwszym momencie. 
Ale to jest tak cholernie trudne...







Amando

Przestał jeść z dnia na dzień.
Diagnoza: białaczka.
Bardzo silna anemia.
Jest też początek niewydolności nerek, ale to teraz drugorzędny problem.
Były podejrzenia, że są zmiany nowotworowe w narządach, ale zostały raczej wykluczone.
Walczymy, choć na razie rezultatów brak.
Proszę o przesłanie wsparcia dla mojego Kotka.


Przy okazji wolnego...

Zaskoczył mnie ostatnio bardzo trudny czas.
Może to pracy za dużo, brak wypoczynku i zaległości... A może praca nie ta, nie tu...
Ale wszystko jest jakimś procesem. Mam nadzieję, że obecne przejścia są symptomem korzystnych zmian. Bo ten proces umierania trwać się zdaje nieskończenie, byle mieć go już za sobą i się odrodzić na nowo.
Na szczęście na Amanda absolutnie zawsze można liczyć. Otuli, omruczy i zrobi okłady, gdzie najbardziej potrzeba. Kocham go tak bardzo, że nie mam słów.

Święta tegoroczne wykorzystałam głównie na koty i sen. :)
A misiu w stylizacji świątecznej wyglądał tak: