Przy okazji wolnego...

Zaskoczył mnie ostatnio bardzo trudny czas.
Może to pracy za dużo, brak wypoczynku i zaległości... A może praca nie ta, nie tu...
Ale wszystko jest jakimś procesem. Mam nadzieję, że obecne przejścia są symptomem korzystnych zmian. Bo ten proces umierania trwać się zdaje nieskończenie, byle mieć go już za sobą i się odrodzić na nowo.
Na szczęście na Amanda absolutnie zawsze można liczyć. Otuli, omruczy i zrobi okłady, gdzie najbardziej potrzeba. Kocham go tak bardzo, że nie mam słów.

Święta tegoroczne wykorzystałam głównie na koty i sen. :)
A misiu w stylizacji świątecznej wyglądał tak: