Gość w dom...

Dostałam dzisiaj telefon, że Jagoda miała "mały wypadek przy pracy".
Musiałam w związku z tym pojechać, odebrać ją i przechować u siebie do wieczora.
A innymi słowy, miałam zaszczyt gościć panienkę Jagodę.
Moja Ptyśka nie lubi małych kotków. Ona w ogóle nie lubi obcych kotów, ale wyjątkowo alergicznie reaguje na małe "śmierdziele". Może dlatego, że ani to z tym walczyć się nie da, ani przecież tolerować. Zwykle więc zaszywa się pod jakimś kocem na czas obecności kociaka i nie wychodzi spod niego dotąd, aż obcy zniknie.
Obwąchała małą, obsyczała i się zaszyła na balkonie. Kiedy Jadzia wyszła na balkon, chwilę wodziły za sobą z niepokojem, po czym zrobiłam Jadźce legowisko z miskami i kuwetą na najwyższej szafie, żeby mogła sobie tam bezpiecznie przeczekać na swoich Dużych.
Jadźka też zestresowana, więc spała tam cichutko jak myszka.
Amando, bardzo nieszczęśliwy, przesiedział w jednej pozycji całe kilka godzin, nic nie powiedział.
Ptyśka spędziła popołudnie w najdalszym kącie balkonu, byle jak najdalej od intruza. Co jakiś czas tylko przychodziła, by sprawdzić, czy teren może jest już czysty, ale nie, więc wracała z powrotem na balkon.
Gość pojechał do domu, koty jak nowo narodzone. Aczkolwiek cały jeszcze wieczór badały teren, wodziły wzrokiem, czy aby na pewno mogą spokojnie zasnąć.


Labiryntów na balkonie ci u nas pod dostatek, było gdzie się chować. ;)




W końcu bezpiecznie na szafie... Zdrzemnąć się można, a i dobrego jedzonka grzech odmówić.

 Jadzia u mnie w niczym nie przypominała tego szaleńca, którego do tej pory widywałam tylko w jej własnym domu. Aniołek.

Amando przesiedział obecność intruza skamieniały, łypiąc tylko na nią raz po raz. Koniec świata.

 A Ptyśka oznajmiła: "albo ona, albo ja".


Ta historia skończyła się dobrze wyłącznie dzięki jednej dobrej duszy, która znalazła się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, ale pamiętajcie o zamykaniu niezabezpieczonych okien w pionie (od góry), a najlepiej wcale ich nie otwierać, z zasady.



29 komentarzy:

  1. Ach,jakie piękne portrety. Bardzo mi się podobają. Jagoda cudna. Chciałabym takiego szkrabika. Black and white przepiękny. Koniecznie zrób zdjęcia czarno białe :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Black and white, w sensie Lady Ptysia? :D Chodzi mi to po głowie, może kiedyś zrobię. :)

      Usuń
  2. świetne foty pstrykasz:) jak fotograf:P Masz cudne te kociaki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna ta Twoja Ptysia! Podobnie na maluchy i w ogóle inne koty reaguje moja Pestka, długo musiała się przyzwyczajać do obecności Arbuza w domu, zwłaszcza, że miała już 2 lata gdy mały mi się przytrafił ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ptysia dziękuje za podziwy. ;)
      Szczerze mówiąc, po sześciu wspólnie spędzonych latach, to już trudno dostrzec to zewnętrzne piękno. Długo czekałaś na akceptację Arbuza przez Pestkę? Jak teraz wyglądają relacje między nimi?
      Zresztą, zajrzę do Ciebie...

      Usuń
    2. Oj dość długo a w pełni chyba nigdy go nie zaakceptowała, najpierw przez ponad tydzień nie wychodziła z łazienki a pierwsze kilka dni syczała nawet na mnie a każde podejście mogło się zakończyć głębokimi ranami. Pewnie poczuła się zagrożona, teraz z wiekiem robi się łagodniejsza :)

      :))) Arbuz zazwyczaj chętnie pozuje, za to Pestka ma wiecznie minę skwaszonego, sfochowanego kota z mordem w oczach jak tylko widzi aparat ;)

      Usuń
    3. Oho, to było ciężko. Tak to z tymi kotami jest, że mimo naszych wszelkich chęci, siłą kotów nie da się ze sobą zaprzyjaźnić. A szkoda, bo przyjaźń między kotami jest cudowna...

      Usuń
  4. Kot, jakby co, to się schowa, odwróci tyłkiem albo da po pysku, a człowiek musi zachowywać pozory, nawet jak kogoś nie lubi :P Oczywiście nie wszyscy się tym przejmują ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre. :D Ofc nikt nic niby nie musi, ale wiadomo, jak to w rzeczywistości wygląda.

      Usuń
  5. Bethany, fajne zdjęcia zrobiłaś; malucha portrety zwłaszcza mi się spodobały:)
    Okropnie zazdrosne są kocurzaste, okropnie. O wszystko i wszystkich;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mimo to, są w naszych oczach doskonałe... ;)

      Usuń
  6. jakoś się odzwyczaiłam paluchów rysować i większy kłopot mi to sprawiło. mam już jedna dłoń. teraz drugą rysuję, ale żebym zadowolona z nich była to nie powiem;/ koszmar jakiś:( nie wyglądają źle ale dobrze też raczej nie;/ dzisiaj kupiłam nowiutki długopis żelowy biały do błysku światła więc pościk jakiś o tym zrobię:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdrośniki jedne :) ale w sumie im się nie dziwię, co będzie jakiś srajdek im wchodził w drogę? :)
    A Jadzia piękna, przepiękna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadzia była nazywana brzydkim kociątkiem. Pięknieje z dnia na dzień.

      Usuń
  8. Tak dokładnie :) ta kolorowa szylkreta to Pestka :) niech Cię to zdjęcie nie zwiedzie ;) jedno jedyne jakie udało mi się zrobić wskazujące na jakiekolwiek objawy przyjaźni ;) Pestka już spała a mały się po prostu w nią wtłoczył :)bo on, w przeciwieństwie do małej dzikuski, uwielbia inne koty i ludzi. Z Pestką to już różnie, chociaż z wiekiem zauważam, że zaczyna się robić spokojniejsza i taka bardziej do ludzi. Wcześniej tolerowała tylko domowników i to nie zawsze, ale cóż, zabrana z działek, żyła na wolności i ta pół-dzikość jej została ;) tak więc jest bardzo charakterna ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. szkoda tylko, że na tych fotka robionych z tel. tak slabo to wszystko widać;p

    OdpowiedzUsuń
  10. Najczęściej wygląda to tak, że mały chce się bawić, biegnie do Pestki, zaczepia ją gdy śpi a ona na niego syczy i burczy. Czasem sama go zaczepia i się bawią, ale ogólnie Pestka raczej go unika bo co jej będzie taki gówniarz wokoło skakał ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale piękne te Twoje kociaki no !!!
    Fajnie ze uszykowałaś młodej azyl na szafce ...

    OdpowiedzUsuń
  12. piekne masz kotki!
    dziekuje za obserwowanie i teraz wiem ze istnieje taki super blog,tez bede z przyjemnoscia obserwowac:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Śliczne koty i fantastyczne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękne one wszystkie:) Nawet te obrażone i naburmuszone:) Okna to prawdziwa pułapka. Mieszkam w domku ale jaj wychodzę to wolę okna pozamykać. Widziałam na filmach jak może skończyć kot który się zaklinował w takim uchylonym oknie więc dmucham na zimne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koszmar z tymi oknami, cud i szczęście, że Jadzia wyszła z tego cało.

      Usuń