Wyjazdowo

Niby nie piszę, ale gdzieś tam jestem wraz z kotami...

Wyjeżdżałam na święta z Ptysią i Amandem.
To była ich pierwsza podróż pociągiem, do tego długa, co zniosły średnio.
Jeśli macie sprawdzone środki wyciszające na taki stres, proszę o sugestie.
Natomiast pobyt u rodziny na wsi, w wielkim domu, niezwykle je cieszył. Okazało się, że kotki świetnie się tam odnalazły, galopowały po całym piętrze i wariowały. Były naprawdę szczęśliwe. Chłonęły widoki, chmary mazurków za oknem, ciszę i przestrzeń, aż żal, że nie miałam aparatu. 
A wraz z powrotem depresja.



A u Rysi kolejny guz...
Wet mówi, żeby usuwać kolejną listwę...
A ja już nie wiem... 






7 komentarzy:

  1. Byle do wiosny i zdrowka dla rysi:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bethany, daj w spokoju (i bez bólu) Rysieńce odchodzić; kolejna operacja, znów niewyobrażalny stres i cierpienie, a efekt? Niewiadomy, a raczej wiadomy; i tak umrze:( Ja, w takiej sytuacji, mojego kota bym rozpieszczała nieprzytomnie i tylko dbała, aby go nie bolało.

    Piszesz, że koty na wsi były szczęśliwe. To teraz wyobraź sobie, jak szalałyby ze szczęścia, gdyby mogły pobiegać po ogrodzie (i nie mówię tu o jakiś nędznych paru metrach siatką szczelnie ogrodzonych), całkiem swobodne!

    Dobrego 2016 roku wszystkim Wam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie muszę sobie wyobrażać, bo miałam koty wychodzące, właściwie sama im takie warunki stwarzałam, ale efekt był taki, że umierały jeden po drugim, a nazywając rzeczy po imieniu, w większości zabijali je ludzie. Dlatego mój stosunek do wolności różni się od Twojego.
      Jestem absolutnie za wolnością, ale bezpieczną.
      Nie widzę nic złego w zasiatkowaniu ogrodu i marzę o tym, żeby swoim kotom sprawić takie warunki.

      Co do Rysi... Sama nie wiem... Kiedyś myślałam tak, jak Ty, ale usunięcie guza, to jakaś mimo wszystko szansa, a pozostawienie go, to pewna śmierć. Chyba tak nie potrafię.

      Usuń
  3. A ja mysle ze to nie jest depresja. Poprostu maja mniej przestrzeni. Ty sie tym nie łam ... lepsze takie zycie niz na ulicy (koty wychodzace). Przyzwyczajone są. Moje tez ogladja ptaszki tylko przez okno albo z balkonu - nie ma innego wyjscia. Rozterek z Rysia nie zazdroszcze. Nie bylam w takiej sytuacji wiec trudno doradzic. Jednak jak mój kotys mial operacje to byłam gotowa na wszystko byle nie cierpial. Trzymajcie sie w nowym 2016 roku dzielnie i zdrowo :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. ojej jak szkoda tej biednej Rysi :( mimo wszystko lepiej usunąć guza, tak mi się wydaje...
    podróż pociągiem, wyobrażam sobie, musiała być stresująca! Ja moich sierści już nigdzie nie wożę (odkąd u rodziców mojego faceta Gucio uciekł), zawsze załatwiam kogoś, kto do nich zajrzy na miejscu :)
    Kochana, życzę dobrego Nowego Roku :) :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Rysia ;/ u nas odpukać spokój, wszystkie zdrowe. Kiedyś wet polecił nam usypiacz na takie podróże, dostosowany do wagi kota, podawany strzykawką w pysiol, okazało się, że samo podanie powoduje tak wielki stres, że po jednej próbie zrezygnowaliśmy. Dzięki temu Buziol namiętnie śpiewał kolędy w pociągu :D teraz wybrać się gdziekolwiek z całą czwórką nie ma nawet opcji.
    Dziękuję :) włosy jeszcze nie dokończone, ale jakiś zarys mają ;) sukienka wydziergana i farbowana któregoś wieczora. Już tak mam, jak pracować, to tylko nocą ;)

    OdpowiedzUsuń