Koci kolega

Jak zapewne większość kociarzy, nie potrafię minąć obojętnie żadnego z przypadkowo spotykanych kotów. Zaprzyjaźniam się z kotami, które widuję regularnie i które oczywiście na to pozwolą. Jednym z takich kotów jest bohater dzisiejszego posta. Widuję go niedaleko mojego miejsca zamieszkania, w pobliżu adresu, który ma wygrawerowany na medalionie zawieszonym na obroży. Kot wita mnie bardzo przyjaźnie, okręca ogonem, rozmawia, wywala puchaty brzuch i z przyjemnością poddaje pieszczotom. (Wolę jednak koty płochliwe na wolności, ponieważ czuję się o nie spokojniejsza).
Dzisiaj przypadkiem miałam ze sobą aparat i wyjątkowo dużo czasu spędziłam z tym kotem, ponieważ w pobliżu kręcił się jakiś facet, który na nasz widok przybliżył się i z pewnej odległości obserwował. Intuicja podpowiadała mi, że jest "podejrzany". 
Ponieważ jednak kot nie zamierzał wracać na swoje podwórze, musiałam go zostawić. W końcu to kot wychodzący, nie ochronię go przed niebezpieczeństwami dnia codziennego. Jednak oddalałam się zaniepokojona, nie spuszczając z niego oczu. W którymś momencie, kiedy byłam już dość daleko, odwracam się i widzę jak ów człowiek biegnie prosto na kota, a z drugiej strony rozpędzone auto. Człowiek atakuje kota, przeganiając go wprost pod koła samochodu. Już widziałam śmierć przed oczami. Jednak kot w ostatnim ułamku sekundy dostrzegł auto i się wycofał, przez chwilę nie wiedząc gdzie uciekać, bo za nim człowiek, a z prawej wysokie ogrodzenie - jedyna droga ucieczki. Zanim dobiegłam na miejsce, kot zniknął za ogrodzeniem w obcym ogrodzie.
Wydarłam się na faceta, co robi, przecież kot omal nie zginął pod kołami. A on na to: "a co mnie to obchodzi, niech ginie (taki nie taki)". Ja wrzeszczę do niego, żeby sam se skoczył pod auto. On mnie od idiotek i jeszcze próbował zastraszać. Kiedy poszłam prosto pod adres z medalionu kota, żeby poszukać opiekunów, facet pospiesznie wziął nogi za pas i zniknął za blokiem.
Nie po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, w której okazywanie zainteresowania i troski kotu potęguje agresję.
To jest bardzo smutne i przerażające, że świat się składa w bardzo dużej mierze z takich właśnie "ludzi".

A oto piękność:





10 komentarzy:

  1. Ale wspaniały burasek i jaki szczęściarz ... ma własną trawkę :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, chyba tak średnio szczęściarz, biorąc pod uwagę zagrożenia, tj. ruch uliczny, podłych ludzi etc. A korzysta z trawników miejskich. Na razie wydaje się szczęśliwy, ale boję się o niego.

      Usuń
    2. No to teraz ja tez się martwię ...
      Może lepiej gdyby było nie był wychodzącym samopas kotem ....

      Usuń
  2. A ludzie potrafią być podli na maxa ... nigdy tego nie zrozumiem ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodziak, nie ma co:P
    A jeśli chodzi o moje koty to mam parkę, kocurka(Riko) i kotkę(Dziobal):)
    Pozdrawiam cieplusio;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślałam, ale widziałam trzy różne koty na Twoim blogu ;)
      Dzięki za wyjaśnienie.

      Usuń
  4. takie życie kocie romantyczne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za skurczybyk :/ A kot przepiękny...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękny ten kotek :) i jakie pozy robi :) szkoda, że tak biega samopas narażony na debilnych ludzi... :( ale mnie wnerwił ten facet :[ po prostu brak słów!

    OdpowiedzUsuń