No więc...

Co u nas...

U nas bez zmian, przynajmniej u kotów, bo u mnie spore zmiany, aczkolwiek z pozoru ich nie widać <ma brzmieć tajemniczo> ;).

Przykro mi, że nic nie piszę i jest mi bardzo miło, że ktoś jeszcze o mnie pamięta...

Czasu wciąż brak na cokolwiek.

Stan kotów u nas nie uległ zmianie. Rysię wciąż ogłaszam, ale nie ma ż a d n e g o odzewu.
A jest do adopcji, nic się w tej kwestii nie zmieniło - nadal szukam jej domu, jej człowieka, etc.

Koty zdrowe. Ostatnio miały sensacje żołądkowe, ale już OK. Nie licząc oczywiście problemów stałych - urologicznych.
Amando dzisiaj spadł spod sufitu, z najwyższego stopnia drapaka, spadł i się mocno, biedny, potłukł, bo po tym próbował uciekać, powłócząc nogami, nie był w stanie się na nich utrzymać. :(
Przeraziłam się, miało to miejsce z samego rana, przed moim wyjściem. Na szczęście jest wszystko w porządku.

Przylepy, jak zawsze, jeden przyklejony do jednej nogi, drugi do drugiej. Tylko Rysi nie starcza.

Zdjęcia słabiutkie, bo fonem, ale tak na szybko.



Pozdrawiam serdecznie Was i Waszych najmilszych. :)))

17 komentarzy:

  1. no i wlasnie o to chodzilo, chociaz o maly update :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rysia wciąż nie znalazła domu? :( biedula... Co z nią będzie?
    U mnie też rezyduje tymczas, ale dopiero od dzisiaj. Znalazłam nieszczęście w krzakach, oczy zalane, nos zalany, wyglądał jak śmierć zza krzaka. U weta okazało się, że ma ok 3 mscy, jedno oczko już ledwie, ledwie i waży cały 1kg :( dzisiaj dostał serię zastrzyków i antybiotyk oraz krople do oczu. W czwartek idziemy na kolejną wizytę. Na szczęście maluch nad wyraz żywotny, najedzony, ogrzany wykazuje duże chęci do zabawy, to mnie zdecydowanie cieszy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bethany, no nareszcie! I pojęcia nie masz, jak się cieszę, że Rysia wciąż u Ciebie;)
    Wiele, wiele pozdrowień

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteśmy i pamiętamy. :-)
    Doskonale rozumiem brak czasu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, dawno Cię nie było... dobrze, że jest OK :)
    Ptyśka wygląda na mocno zdziwioną :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdjęcia może słabiutkie ale za to słodziutkie:) Pozdrawiam gorąco:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale masz cudniaste futrzaki!...Dla wszystkich głaski ode mnie za uszkiem:)))
    I ja pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. doskonale rozumiem brak czasu :(
    ale ja pamiętam o Tobie i Twoich cudnych futerkach cały czas :) I jak wreszcie znów będę w Krakowie to wyciągam Cię na kawę! :)

    Biedny Amando, musiałaś najeść się strachu. On pewnie też. Dobrze, że się dobrze wszystko zakończyło!

    A Rysia.. no w końcu MUSI znaleźć swojego człowieka taka ślicznota!

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak nieśmiało zapytam, czy wiadomo, co u Kseni? Dobrze się czuje w nowym domu?

    OdpowiedzUsuń
  10. Bethany, nie wiem, czy się zorientowałaś, ale mamy już 2015 rok; tak gdzieś pod wiosnę podchodzi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :DD

      Jestem w lekkim szoku, jak ten czas leci.
      Myślałam, że nikt już o mnie nie pamięta.

      Usuń
  11. Leci już wiosna a gepardów nie widać i nie słychać, przydałby się jakiś come back z fotami :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bethany, jak dobrze, że z tego snu zimowego się wybudzasz;) Już czas.
    Ciekawe, czy Ryśka wciąż u Ciebie, to znaczy czy u Ciebie jest już u siebie?:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie, ale nie dlatego, że zdecydowałam ją tak po prostu zostawić, to nie wchodziłoby w grę.
      Przestałam jej szukać domu dlatego, że ma nowotwór.
      Może kiedyś uda mi się popełnić nowego posta.

      Usuń
  13. Bethany, ależ to przykre, ale przykre. Oby Ryśce dane było cichutko żywot u Ciebie zakończyć; niech myśli maleńka, że u siebie jest!

    Spokoju w Święta Wielkanocne Wam życzę

    OdpowiedzUsuń